Wierzba na Narodowym. Smukła, piękna i zawsze czarująca polska wierzba.
Nove Love ffoto Goq x.waw.pl f.waw.pl fotografja znaker
Wierzba na Narodowym. Smukła, piękna i zawsze czarująca polska wierzba.
Nove Love ffoto Goq x.waw.pl f.waw.pl fotografja znaker
Jedno zdjęcie dzisiaj wykonane obiektywem 50mm światło 1.4. Reveunion.
Canon 5dII
Dla mnie jako fotografa w zupełni wystarczy spacer z aparatem po mieście. Warto jednak rozważyć inne możliwości. Jeśli chcesz się odstresować w bardziej sportowy sposób to polecam fitness na świeżym powietrzu lub w klubie. Ja wybieram świeże powietrze. Zapraszam na treningi z aparatem na moją stronę na Facebooku:
Études is a pioneering firm that seamlessly merges creativity and functionality to redefine architectural excellence.
Rozpoczęcie szkoły
Preferencyjne warunki współpracy długoterminowej, usługi w abonamencie. Wystawiam fakturę.
W przygotowaniu Kalendarz Warszawski
Cześć, jeśli jesteś zainteresowana/y współpracą skontaktuj się ze mną.
W stronę Pałacu Kultury, PKiN, Warszawa 2020
Wschodni brzeg Wisły. Panorama północno zachodnia.
Model: łąka i wysokie trawy.
Efekt: zdjęcie z bliska, zmiękczone kolory, styl monochrome, rozmyte tło.
Sesja: natura
fotograf24
W tym miejscu uczyłem się muzyki. Od 1. roku życia aż do liceum.
To znaczy słuchałem muzyki. Muzyki klasycznej, poważnej.
Słuchałem perkusistów, którzy mieli tu okna, flecistów, dźwięków trąbek i kotłów. Od czasu do czasu trele solistek.
Wszystko zlewało się z gwarem szczekających psów, które ujadały lub wyły, gdy usłyszały wysokie C.
Z nudów w dni słoneczne i deszczowe szwendałem się tu i tam, tam i z powrotem, z jednej górki na drugą. Aż do obiadu.
Dobrze wspominam kwietnie i maje, było cieplej i cieplej. Coraz więcej dzieciaków dołączało do bandy po zimie. Wieczory z psem przy dźwiękach skrzypiec. Wymarzone miejsce, pełne zaskakujących wątków.
Rano w niedziele park był pusty. Cisza. Nawet studenci mieli wolne, choć zdarzały się wyjątki. Pamiętam jedną harfistkę, niestety nie słyszałem jak gra. Miała zamknięte okno. Tylko obraz pozostał…
Mecze
Mecze i bitwy na placu pomiędzy czterema drzewami, które były różnymi słupkami do gry i wyznaczały bramki.
Pamiętam też bitwy na kasztany, które koniec końców wygrywaliśmy z pomocą starszych kolegów. Czasami rozpętywało się piekło z tymi z Bartoszewicza, których były Dynasy po drugiej stronie Tamki i byli tu jak mi się wtedy wydawało na nieswojej ziemi.
Wtedy się szło na mury, przez piaskownice mierzyć się z wysokością i podglądać trzodę. W Zakonie. Ogromne mury do innego świata, nie z tego świata. Krawędź niemal kosmiczna, gdy idzie się po śliskim od liści murze między gałęziami drzew, które są wiotkie i odbijają w różne strony. Ledwo co widać i mur zakręca pod nogami.
I dalej lecisz z górki w zimie, budujesz bałwany. I marzą się wielkie sanie, w których można zjechać ze wszystkimi. Zjeżdżało się po czworo na jednej parze z nadzieją na bezpieczną kraksę w zaspie lub łagodny zjazd aż pod bramę.